czwartek, 29 sierpnia 2013
Rozdział 4
Edmund siedział w swoim i brata pokoju przez ponad pół godziny i nie ruszał się w ogóle z miejsca. Leżał na łóżku wpatrzony w dywan, który kiedyś kupili razem z Piotrkiem na targu. Co ją tak napadło? myślał. Może faktycznie miała rację. Może się tak wszyscy bardzo zmienili. Już od dłuższego czasu czuł, że nie jest dobrze. Coraz mniej ze sobą rozmawiali, nie spędzali ze sobą już prawie w ogóle czasu. Każdy zatracił się w swoich zajęciach, lub tak jak on-rozmyślaniach. Stracili ze sobą tę więź, która ich łączyła. To stało się już dawno temu. Praktycznie równe pół roku temu. W momencie, w którym wrócili z Narnii. Na początku jeszcze nie było tak źle, nikt tego tak nie odczuwał. Później coś jednak w nich pękło, zmieniło się. Edmund rozmyślałby dalej nad tym, ale po raz pierwszy od dawna zachciało mu się wyjść z domu i to nie tak jak zawsze, na zwykły spacer. Energia go rozpierała. Teraz zrozumiał, że nie tylko on się zadręczał pytaniami odnośnie Aslana. Już nie miał wyrzutów sumienia, że to kara za to, co zrobił w przeszłości. Po prostu zmienił się, wszyscy się zmienili. Poczuł w sobie taką radość, że aż chciało mu się biegać. Nie chciał iść sam. Łucji nawet nie brał pod uwagę. Piotr gdzieś zniknął, ale i tak nie poszedłby z nim, bo był mało wytrzymały. Całe szczęście Zuzanna była w domu. Mimo że często się sprzeczali, świetnie czuli się w swoim towarzystwie i kiedyś spędzali razem dużo czasu. Wspólnie biegali, prawie codziennie. Nie tak zwyczajnie, przez park czy coś w tym stylu, ale po budynkach, różnych ruinach i drzewach. Bardzo lubili wysokość i niepowtarzalne widoki, które można było zobaczyć jedynie z wysokiego dachu, na który trzeba było się wspiąć .Razem się tego uczyli, ale przez ostatnie dwa lata jakoś mało ze sobą przebywali i nie mieli chęci na wspólny trening. Szybko wyszedł z pokoju i zaczął szukać siostry. Nie było jej w kuchni, ani w salonie. Już nawet łazienkę sprawdził, ale też nic. Do jej i Łucji pokoju nie zaglądał, bo wiedział, że młodsza z rodzeństwa poszła po ich mamę, bo długo już nie wracała. Pozostała mu Zuzanna. Jedyne miejsce, w którym mogła być to strych. Prawie nigdy tam nie zaglądał i wolał tego nie robić, ale nie miał wyjścia. Jako dziecko kiedyś tam poszedł i to co tam zobaczył, nigdy nie wymaże się z jego pamięci. Pomieszczenie nie było małe, ale za to bardzo zawalone meblami i innymi starymi gratami. Dość duże okno zostało zabite deskami, co uniemożliwiało dostanie się choćby najmniejszego promyka słońca do pokoju. Straszny widok potęgowało brak żarówki, co wiązało się z ciemnością. Jako mały chłopiec bardzo wystraszył się tego miejsca i uciekł z krzykiem. Kiedy znalazł się przed drzwiami drżącą ręką nacisnął klamkę, ale się nie otworzyły. Pewnie zamknęła się od środka.
-Zuza to ja Edmund! Mamy nie ma! Otwórz!
Chwile poczekał, ale usłyszał ciche skrzypniecie klucza w zamku i drzwi otworzyła jego starsza siostra.
-Coś się stało?-chłopak tylko pokiwał przecząco głową-Wejdź.
Przez chwilę się wahał, ale jednak przekroczył próg. To co tam zobaczył wykraczało poza jego świadomość. Nie miał pojęcia, że Zuzanna tak wspaniale zmieniła wnętrze tego strychu. Okno zostało odsłonięte, przez co do pokoju wpadało mnóstwo światła i rozświetlało piękne, fioletowe ściany i miękki, puszysty dywan na ziemi, tego samego koloru. Na samym środku ustawiona była mata, która służyła do wykonywania różnych ćwiczeń. Po obu stronach pomieszczenia Zuzanna umieściła półki z przeróżnymi książkami. Najbardziej spodobała mu się broń, która była wywieszona na ścianach, lub stała w gablotach. Nie miał pojęcia kiedy ona to wszystko tutaj wniosła i tak świetnie odremontowała pokój. Już nie dziwił się czemu cały czas tu przesiadywała.
-Kiedy ty to wszystko tak pozmieniałaś? Skąd masz te książki i broń?-zapytał
-No wiesz, spędzam tu trochę czasu, to postanowiłam tu trochę posprzątać. A te wszystkie rzeczy dostałam od wujka, kiedy jeszcze żył lub sama kupiłam-odparła trochę nieśmiało.
-Słuchaj chciałbym tu jeszcze posiedzieć, ale przyszedłem tu z innego powodu. Pójdziesz ze mną pobiegać. Jest idealna pogoda. Nie praży słońce i właśnie przestało padać.
-No nie wiem-widać było, że się wahała, więc Edmund postanowił ją przekonać swoim najlepszym sposobem, który zawsze działał.
-Dobra. Nie, to nie. Skoro się boisz, że cię pokonam, to nie ma sprawy. Jak chcesz.
Odwrócił się i ruszył w stronę drzwi. Po chwili usłyszał za sobą głos siostry.
-Zaczekaj na mnie pięć minut i możemy iść. Muszę się tylko przebrać.-usłyszawszy to Edmund uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Usłyszał jeszcze oddalający się krzyk Zuzanny- I nie ciesz się tak na wstępie, bo i tak nie pozwolę ci wgrać-zawołała, uśmiechając się przy tym.
Edmund czekał na siostrę przed domem. Był gotowy. Ubrany w czarne spodnie, wygodne buty i krótką kurtkę. Chwilę później zjawiła się Zuzanna. Przygotowani do biegu, ruszyli w stronę parku, aby w połowie drogi skręcić w najbliższą uliczkę. Prawie nikt nie przychodził w to miejsce. Większość ludzi uważała, że jest tu strasznie. Chodziły pogłoski, że pojawia się tam pewien duch. Oczywiście nikt w to nie wierzył, ale mimo wszystko każdy bał się tam przychodzić. Dlatego to miejsce było idealne na bieganie. Po przejściu przez wąską ścieżkę, można było dostać się do ruin starego pałacu królewskiego. Nikt nie wiedział jak się nazywał, bo zburzono go podczas licznych najazdów i wojen. Niewiele z niego zostało. Mury, które biegły wokoło, były w niektórych miejscach zburzone. Do ruin można było się tylko dostać przez rzekę, ale to również nie było takie proste. Wprawdzie nad nią wisiał ogromny drewniany most, ale chodzenie po nim nie było bezpieczne. W niektórych miejscach drzewo było spróchniałe, albo w ogóle go nie było. W każdej chwili most mógł się zawalić i pozbawić kogoś życia. Edmund i Zuzanna nigdy nie zapuszczali się tak daleko, ale dzisiaj postanowili zrobić wyjątek.
-Może wejdziemy do środka? Co ty na to?-zaczął młodszy
-No nie wiem.Nigdy tam nie byłam. Wszyscy mówią, że tam straszy.-odpowiedziała
-Taa jasne. No chodź!-młodszy brat zaciągnął ją przed drewniany most.
*********************************************************
Po paru minutach przeszli przez kładkę. Nie było tak źle. Tylko od czasu do czasu drewno niebezpiecznie skrzypiało. Otworzyli wielkie i ciężkie wrota, a następnie powoli udali się do środka.Jak to w każdym zamku sufit znajdował się wysoko. Wszystkie okna były zasłonięte czarnymi kotarami, przez co do pomieszczenia nie dostawał się nawet mały promyk światła. Edmund i Zuzanna nie mieli ze sobą latarek, więc jedynym sposobem żeby coś zobaczyć było odsunięcie ciężkich firan. Długo się męczyli,ale warto było. W środku nie było tak strasznie jak wszyscy opowiadali. Wręcz przeciwnie. Kiedyś musiał to być bardzo piękny zamek, ale obecnie był brudny i zaniedbany. W holu z sufity zwisały ogromne, bardzo zdobione żyrandole, krzesła i stoły były poprzewracane, a ze ścian schodziła farba. Dawno temu musiała tu żyć zamożna rodzina. Świadczyły o tym liczne rzeźby i obrazy na ścianach. Dopiero po odsłonięciu okien rodzeństwo zauważyło schody prowadzące na wyższe piętro. Powoli udali się na górę. Piętro okazało się jeszcze bardziej zaniedbane niż parter. Wszędzie było pełno pajęczyn i kurzu. W pokojach znajdowało się jednak o wiele więcej rzeczy niż na dole. Piękne złocone gabloty z dokumentami. Ogromne regały z książkami i cenne figurki. Na ścianach wywieszono różnorodną broń. Od zwykłych noży, po rozmaite sztylety, kusze, miecze. Edmund rozglądał się dookoła i powiedział z zachwytem:
-Ty wiesz ile to wszystko może być warte? Ktoś musiał być naprawdę głupi że wyniósł się stąd nie zabierając tych rzeczy.
Zuzanna tylko przewróciła oczami i udała się do następnego pomieszczenia. Okazało się że nie był to następny pokój, tylko balkon z widokiem na cały ogród. Niewiele z niego zostało, ale kiedyś musiał być przepiękny. Nagle podłoga pod stopami zaczęła jej niebezpiecznie trzeszczeć. W obawie przed zawaleniem się Zuzanna nawet nie drgnęła.
-Edmund! Pomocy!
Brat szybko do niej przybiegł. Niestety zamiast zatrzymać się w progu, postawił nogę na balkonie. To był o jeden krok za dużo.
-Co się dzie...-nie zdążył dokończyć, ponieważ cała podłoga w jednym momencie zawaliła się i runęli na dół.
*********************************************************
Myślałam, że podczas wakacji dam więcej rozdziałów, a tu się okazało, że jest wręcz przeciwnie. Nie miałam czasu i chęci na pisanie nowych notek, za co wszystkich czytelników przepraszam. Teraz biorę się za siebie i od września postaram się o regularne rozdziały.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!! Rozdział mnie zaskoczył. Podłoga się zawaliła! OMGOMGOMGOMG!!! Kurde! Kurdekurdekurdekurde! Ja bym chyba na zawał zaszła, gdyby mi się coś takiego przytrafiło! Serio, już mi tak serce bije, że masakra!
OdpowiedzUsuńJa też miałam wielkie plany co do wakacji, ale jak zwykle nie wyszło... Od wrześnie też zaczynam regularnie pisać, bo inaczej samą siebie ukatrupię :D
Pozdrawiam cię i weny na nowe rozdziały!
Takiego zakończenia się nie spodziewałam. :D Rozdział jest ekstra! Odjazdowy, super, fajowski, świetny... No, po prostu MEGA *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny, pozdrawiam i życzę weny,
Mystery :*
Przepraszaj, masz za co! Już myślałam, że się nigdy nie doczekam...
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podoba, ale czemu nie ma nic o Łucji ani Piotrze? Edmunda najbardziej zawsze lubiłam z całego rodzeństwa, więc się cieszę, że jest w tym rozdziale, ale co się stało z resztą?
Ale świetnie... też bym chciała znaleźć taki budynek. Był czas gdy biegałam po opuszczonych kamienicach i przez Twój rozdział znowu zapragnęłam to robić xD
Trzymam Cię za słowo i czekam na szybkie dodanie kolejnego rozdziału :D
Weny! ^ ^
I proszę, wyłącz weryfikacje obrazkową
Nie ma pośpiechu - liczymy też prolog, więc masz już wymaganą liczbę postów, a blog, który obecnie oceniamy, jeszcze trochę nam zajmie :). Dziękuję za odzew.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale maturalna klasa zabija mnie od drugiego września.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że teraz już całe rodzeństwo znajdzie się w Narnii. Ale będą zaskoczeni :D Przecież mieli nie wracać, a tu się okaże, że Narnia znów ich potrzebuje. I znów Łucja wyjdzie na swoje :)
Swoją drogą, ciekawa jestem, jak tam sobie Kaspian radzi. I czy Marisa sieje już spustoszenie.
Aha, jeszcze jedno - mogę prosić o więcej Piotra? :)
Pozdrawiam,
Illusione
[lady-dirgel.blogspot.com]
Twoje opowiadanie zostało ocenione na pomackamy.blogspot.com
OdpowiedzUsuń