piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 2



Kaspian już od jakiś dwóch minut wpatrywał się w bursztynowe oczy Wielkiego Lwa. Po krotkiej chwili opamiętał się i uklęknął przed Aslanem.

-Powstań Synu Adama-nakazał mu-Nie przyszedłem tu bez powodu, mój drogi królu. Muszę z tobą poważnie porozmawiać.

-Wiem. Była u mnie leśna nimfa. Mówiła, że w Narnii nie dzieje się dobrze, a z podziemia uciekła jakaś czarownica.-przerwał Kaspian

-Tak. Sam przysłałem do ciebie Laryne, ale pomyślałem, że wytłumaczę ci wszystko jeszcze na osobności. Posłuchaj mnie. Zbliża się wielka wojna, która zaważy o dalszych losach ludzkości. Jak wiesz, nie istnieją tylko dwa światy; Narnia i ten z którego pochodzą rodzeństwo Pevensie.

Kiedy Aslan wypowiedział te słowa, momentalnie Kaspianowi zrobiło się ciepło na sercu. Od jakiś paru miesięcy nie wspominał dawnych władców, bo nie miał na to czasu. Myśli zaprzątały mu różne akta, papiery do wypełnienia, spotkania z innymi przedstawicielami krajów, ale teraz zaczął wspominać to, co wydarzyło się pół roku temu. Ucieczka z zamku, użycie rogu, spotkanie narnijczyków, pobyt w Kopcu Aslana, spotkanie rodzeństwa, bitwa z Mirazem, pierwsza porażka, wielka wojna, którą wygrali, koronacja i odejście Wielkiej Czwórki. To było najgorsze ze wszystkiego. Po tym zdarzeniu bardzo za nimi tęsknił.

Z Piotrem nie za dobrze się dogadywał, lecz mimo to podziwiał go. Nie chciał nikomu tego powiedzieć, ale tak było. Imponowało mu, że potrafił tak wspaniale prowadzić wojsko, wszyscy go słuchali i świetnie walczył mieczem. Czasami wydawało mu się że najstarszy z Pevensie czegoś mu zazdrości. Do tej pory nie wie czego. Może, że to on jest teraz królem? Może, że on tu nie zostanie? Tego już raczej się nie dowie, bo jak powiedział Aslan ani on, ani Łagodna już nigdy nie wrócą do Narnii.

Z Zuzanną niestety nie mógł spędzić więcej czasu. Chciał, ale było już za późno. Odeszła. Został po niej tylko magiczny róg i jej drugi prezent od świętego Mikołaja, czyli łuk. Obydwa przedmioty znajdują się teraz w tajnych tunelach na Ker-Paravelu i są bardzo chronione. Nie mógł się nadziwić jej cierpliwości i spokojowi. Piotr potrafił chyba wyprowadzić każdego z równowagi, ale nie ją. Zawsze opanowana i myśląca racjonalnie, a przy tym bardzo piękna. Najlepsza łuczniczka całej Narni, co wiele razy udowodniła.

Edmund to najbardziej żartobliwy człowiek, jakiego do tej pory poznał. Nawet w najbardziej poważnych i podniosłych momentach, potrafił powiedzieć dobry dowcip i wytrącić tym innych z równowagi. Mimo wszystko, jak na swój młody wiek potrafi świetnie posługiwać się bronią i kuszą. Umiał też się świetnie dogadywać z narnijczykami, rozumiał ich i starał się im pomagać.

Najszybciej zaprzyjaźnił się z Łucją. Nigdy nie spotkał jeszcze tak dobrej i słodkiej istoty. Był pod wrażeniem jej wiary w Aslana. Za każdym razem jak inni tracili nadzieję na lepszy koniec, ona opowiadała im o Wielkim Lwie, który im udzieli im pomozy w razie niebezpieczeństwa. Zawsze umiała pocieszyć i wprowadzić innych w dobry humor. Uśmiech nie schodził jej z ust.

Przemyślenia i wspomnienia Kaspiana przerwał Wielki Lew, który wpatrywał się w niego z naganą, za to, że go nie słucha.

-Przepraszam Aslanie. Zamyśliłem się. Mów, proszę dalej.

-A więc-kontynuował lew-Jak już mówiłem zbliża się wielka wojna, która zadecyduje o przyszłości Narnii i innych światów. We wszechświecie musi panować równowaga. Tysiące lat temu urodziła się Marisa. Najpotężniejsza czarownica jaka kiedykolwiek istniała. Podczas jej panowania, istniał jeszcze jeden świat. Nazywał się Menes. Piękne miejsce, w którym istniały magiczne istoty o dobrym sercu. Każde z nich posiadało magiczny dar, lub posługiwało się magią, robiąc silne mikstury. Był to jeden z najpotężniejszych światów, lecz Marisa widząc zagrożenie dla siebie, postanowiła go zniszczyć. I tak też, niestety zrobiła. Nie zostało po nim kompletnie nic. To bardzo zaburzyło równowagę wszechświata. Żeby ją wyrównać sam Władca-zza-morza zdecydował się stworzyć nowe miejsce, w którym będzie panowało dobro, żyły istoty magiczne i nie tylko. To zadanie powierzył mnie. Dlatego to ja stworzyłem Narnię i kocham ją całym sercem. Nie chce, aby Marisa zniszczyła tą krainę, tak jak Menes. A niestety może to zrobić. Mimo, że nie jest tak silna jak kiedyś, to z łatwością zgromadzi potrzebne wojsko. Nawet nie wyobrażasz sobie jak wiele złych istot jest we wszechświecie. Ona to z pewnością wykorzysta i stworzy armię, jakiej nikt nie widział.

-Jest jakiś sposób, aby ją zniszczyć? Przecież kiedyś złapano ją do podziemia, to znaczy, że nie jest niezniszczalna. Można ją jakoś zabić?

-Dawno temu zrobiło to pięć bardzo potężnych istot. Nie mogę ci powiedzieć jak to zrobili, ani kim byli. Tego musisz dowiedzieć się sam. Jedyną metodą na zdobycie jakichkolwiek informacji jest udanie się na Samotne Wyspy. Tam w Czarnym Zamku znajduje się Księga Magii, która o wszystkim ci powie. Zbierz swoich ludzi i wypłyń jak najprędzej. Nie musisz martwić się o Narnię, bo zostanę tutaj i wszystkiego dopilnuję. Powodzenia Kaspianie.

Młody król ukłonił się i zaczął odchodzić do zamku. Usłyszał jeszcze głos za sobą.

-Ach. Pamiętaj, że podczas twojej podróży zmierzysz się ze złymi istotami, ale również ze swoim sercem.

Kaspian tylko pokiwał głową i odszedł.



*********************************************************



W ciemnej komnacie słychać było rozmowy dwóch osób. Pierwszą była kobieta, a drugą mężczyzna. I jeden i drugi głos był zimny i ostry.

-Jak z nią?-zapytała Marisa

-Doskonale. Jest w świetnej formie. Kiedy ma zacząć swoją misję?

-Nakanie. Przygotuj ją na wszystko. Wprowadź ją w szczegóły i potrenuj z nią trochę. Możesz już odejść.

Od wczoraj czarownica była w doskonałym humorze. Nie wyżywała się na służbie i swoich poddanych. Wręcz przeciwnie. Jak na swoje usposobienie, była całkiem znośna. Wszyscy zastanawiali się co było przyczyną jej dobrego samopoczucia. Wiedział o tym tylko Nakan, najbardziej wierny i doświadczony sługa. Poprzedniego dnia, pierwsza część z planu Marisy wyszła pomyślnie. Efekty były nawet lepsze niż się spodziewała.

-Już niedługo Narnia będzie moja. Zostanę królową i nawet Aslan, ani Władca-zza-morza nie będą mogli mnie powstrzymać-powiedziała sama do siebie, uśmiechając się przy tym.



*********************************************************



Minęły trzy tygodnie odkąd Kaspian dowiedział się o swojej misji. Wszystko było już zorganizowane. Statek został wybudowany, zapasy zgromadzone, a załoga dobrana i doskonale wyszkolona. Młody władca wypełniał w swojej komnacie ostatnie papierki, czytał listy i odrzucał zaproszenia na kolejne bale, które były organizowane przez bogatych mieszkańców. Już dzisiaj miał wyruszyć w niebezpieczną podróż. Po skończonej pracy przebrał się i zszedł na dziedzinie. W ostatniej chwili przypomniał sobię, że nie zamknął swojego gabinetu. Nie chciał żeby pod jego nieobecności wchodzili tam służący, gdyż miał tam wiele dokumentów, które w niepowołanych rękach mogły wyrządzić wiele szkód. Wszedł do swojej komnaty i już miał wyciągnąć klucz, gdy nagle usłyszał za drzwiami głośny łomot, a później ciche przekleństwa. Szybko zabrał pierwszy napotkany ciężki przedmiot i zaczął zbliżać się w kierunku dźwięku. Energicznym ruchem otworzył je i już miał wymierzyć cios przeciwnikowi, gdy jednak zorientował się kim naprawdę jest. Na jego twarzy malowało się ogromne zaskoczenie.

-To...niemożliwe-wyszeptał tylko.

 *********************************************************

Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale muszę coś dać na bloga, bo dawno nie dodałam nowej notki. Brak czasu, brak czasu i jeszcze raz brak czasu. Mam nadzieję, że w wakacje to się zmieni i nowe rozdziały będą dodawane częściej.
Jestem bardzo szczęśliwa, że tyle osób skomentowało mój poprzedni rozdział i bardzo Wam wszystkim za to dziękuję :* 
Mam jeszcze do Was pytanie. Jak wygląda szablon? Nie jest za mały? Mi osobiście na komputerze dobrze go wyświetla, ale nie wiem jak innym.