Kaspian
już od jakiś dwóch minut wpatrywał się w bursztynowe oczy
Wielkiego Lwa. Po krotkiej chwili opamiętał się i uklęknął przed
Aslanem.
-Powstań
Synu Adama-nakazał mu-Nie przyszedłem tu bez powodu, mój drogi
królu. Muszę z tobą poważnie porozmawiać.
-Wiem.
Była u mnie leśna nimfa. Mówiła, że w Narnii nie dzieje się
dobrze, a z podziemia uciekła jakaś czarownica.-przerwał Kaspian
-Tak.
Sam przysłałem do ciebie Laryne, ale pomyślałem, że wytłumaczę
ci wszystko jeszcze na osobności. Posłuchaj mnie. Zbliża się
wielka wojna, która zaważy o dalszych losach ludzkości. Jak wiesz,
nie istnieją tylko dwa światy; Narnia i ten z którego pochodzą
rodzeństwo Pevensie.
Kiedy
Aslan wypowiedział te słowa, momentalnie Kaspianowi zrobiło się
ciepło na sercu. Od jakiś paru miesięcy nie wspominał dawnych
władców, bo nie miał na to czasu. Myśli zaprzątały mu różne
akta, papiery do wypełnienia, spotkania z innymi przedstawicielami
krajów, ale teraz zaczął wspominać to, co wydarzyło się pół
roku temu. Ucieczka z zamku, użycie rogu, spotkanie narnijczyków,
pobyt w Kopcu Aslana, spotkanie rodzeństwa, bitwa z Mirazem,
pierwsza porażka, wielka wojna, którą wygrali, koronacja i
odejście Wielkiej Czwórki. To było najgorsze ze wszystkiego. Po
tym zdarzeniu bardzo za nimi tęsknił.
Z
Piotrem nie za dobrze się dogadywał, lecz mimo to podziwiał go.
Nie chciał nikomu tego powiedzieć, ale tak było. Imponowało mu, że
potrafił tak wspaniale prowadzić wojsko, wszyscy go słuchali i
świetnie walczył mieczem. Czasami wydawało mu się że najstarszy z
Pevensie czegoś mu zazdrości. Do tej pory nie wie czego. Może, że
to on jest teraz królem? Może, że on tu nie zostanie? Tego już
raczej się nie dowie, bo jak powiedział Aslan ani on, ani Łagodna
już nigdy nie wrócą do Narnii.
Z
Zuzanną niestety nie mógł spędzić więcej czasu. Chciał, ale
było już za późno. Odeszła. Został po niej tylko magiczny róg
i jej drugi prezent od świętego Mikołaja, czyli łuk. Obydwa
przedmioty znajdują się teraz w tajnych tunelach na Ker-Paravelu i
są bardzo chronione. Nie mógł się nadziwić jej cierpliwości i
spokojowi. Piotr potrafił chyba wyprowadzić każdego z równowagi,
ale nie ją. Zawsze opanowana i myśląca racjonalnie, a przy tym
bardzo piękna. Najlepsza łuczniczka całej Narni, co wiele razy
udowodniła.
Edmund
to najbardziej żartobliwy człowiek, jakiego do tej pory poznał.
Nawet w najbardziej poważnych i podniosłych momentach, potrafił
powiedzieć dobry dowcip i wytrącić tym innych z równowagi. Mimo
wszystko, jak na swój młody wiek potrafi świetnie posługiwać się
bronią i kuszą. Umiał też się świetnie dogadywać z
narnijczykami, rozumiał ich i starał się im pomagać.
Najszybciej
zaprzyjaźnił się z Łucją. Nigdy nie spotkał jeszcze tak dobrej
i słodkiej istoty. Był pod wrażeniem jej wiary w Aslana. Za każdym
razem jak inni tracili nadzieję na lepszy koniec, ona opowiadała im
o Wielkim Lwie, który im udzieli im pomozy w razie niebezpieczeństwa. Zawsze
umiała pocieszyć i wprowadzić innych w dobry humor. Uśmiech nie
schodził jej z ust.
Przemyślenia
i wspomnienia Kaspiana przerwał Wielki Lew, który wpatrywał się w
niego z naganą, za to, że go nie słucha.
-Przepraszam
Aslanie. Zamyśliłem się. Mów, proszę dalej.
-A
więc-kontynuował lew-Jak już mówiłem zbliża się wielka wojna,
która zadecyduje o przyszłości Narnii i innych światów. We
wszechświecie musi panować równowaga. Tysiące lat temu urodziła
się Marisa. Najpotężniejsza czarownica jaka kiedykolwiek istniała.
Podczas jej panowania, istniał jeszcze jeden świat. Nazywał się
Menes. Piękne miejsce, w którym istniały magiczne istoty o dobrym
sercu. Każde z nich posiadało magiczny dar, lub posługiwało się
magią, robiąc silne mikstury. Był to jeden z najpotężniejszych
światów, lecz Marisa widząc zagrożenie dla siebie, postanowiła
go zniszczyć. I tak też, niestety zrobiła. Nie zostało po nim
kompletnie nic. To bardzo zaburzyło równowagę wszechświata. Żeby
ją wyrównać sam Władca-zza-morza zdecydował się stworzyć nowe
miejsce, w którym będzie panowało dobro, żyły istoty magiczne i
nie tylko. To zadanie powierzył mnie. Dlatego to ja stworzyłem
Narnię i kocham ją całym sercem. Nie chce, aby Marisa zniszczyła
tą krainę, tak jak Menes. A niestety może to zrobić. Mimo, że
nie jest tak silna jak kiedyś, to z łatwością zgromadzi potrzebne
wojsko. Nawet nie wyobrażasz sobie jak wiele złych istot jest we
wszechświecie. Ona to z pewnością wykorzysta i stworzy armię,
jakiej nikt nie widział.
-Jest
jakiś sposób, aby ją zniszczyć? Przecież kiedyś złapano ją do
podziemia, to znaczy, że nie jest niezniszczalna. Można ją jakoś
zabić?
-Dawno
temu zrobiło to pięć bardzo potężnych istot. Nie mogę ci
powiedzieć jak to zrobili, ani kim byli. Tego musisz dowiedzieć się
sam. Jedyną metodą na zdobycie jakichkolwiek informacji jest udanie
się na Samotne Wyspy. Tam w Czarnym Zamku znajduje się Księga
Magii, która o wszystkim ci powie. Zbierz swoich ludzi i wypłyń
jak najprędzej. Nie musisz martwić się o Narnię, bo zostanę
tutaj i wszystkiego dopilnuję. Powodzenia Kaspianie.
Młody
król ukłonił się i zaczął odchodzić do zamku. Usłyszał
jeszcze głos za sobą.
-Ach.
Pamiętaj, że podczas twojej podróży zmierzysz się ze złymi
istotami, ale również ze swoim sercem.
Kaspian
tylko pokiwał głową i odszedł.
*********************************************************
W
ciemnej komnacie słychać było rozmowy dwóch osób. Pierwszą była
kobieta, a drugą mężczyzna. I jeden i drugi głos był zimny i
ostry.
-Jak
z nią?-zapytała Marisa
-Doskonale.
Jest w świetnej formie. Kiedy ma zacząć swoją misję?
-Nakanie.
Przygotuj ją na wszystko. Wprowadź ją w szczegóły i potrenuj z
nią trochę. Możesz już odejść.
Od
wczoraj czarownica była w doskonałym humorze. Nie wyżywała się
na służbie i swoich poddanych. Wręcz przeciwnie. Jak na swoje
usposobienie, była całkiem znośna. Wszyscy zastanawiali się co
było przyczyną jej dobrego samopoczucia. Wiedział o tym tylko
Nakan, najbardziej wierny i doświadczony sługa. Poprzedniego dnia,
pierwsza część z planu Marisy wyszła pomyślnie. Efekty były
nawet lepsze niż się spodziewała.
-Już
niedługo Narnia będzie moja. Zostanę królową i nawet Aslan, ani
Władca-zza-morza nie będą mogli mnie powstrzymać-powiedziała sama
do siebie, uśmiechając się przy tym.
*********************************************************
Minęły
trzy tygodnie odkąd Kaspian dowiedział się o swojej misji.
Wszystko było już zorganizowane. Statek został wybudowany, zapasy
zgromadzone, a załoga dobrana i doskonale wyszkolona. Młody władca
wypełniał w swojej komnacie ostatnie papierki, czytał listy i
odrzucał zaproszenia na kolejne bale, które były organizowane
przez bogatych mieszkańców. Już dzisiaj miał wyruszyć w
niebezpieczną podróż. Po skończonej pracy przebrał się i zszedł
na dziedzinie. W ostatniej chwili przypomniał sobię, że nie
zamknął swojego gabinetu. Nie chciał żeby pod jego nieobecności
wchodzili tam służący, gdyż miał tam wiele dokumentów, które w
niepowołanych rękach mogły wyrządzić wiele szkód. Wszedł do
swojej komnaty i już miał wyciągnąć klucz, gdy nagle usłyszał
za drzwiami głośny łomot, a później ciche przekleństwa. Szybko
zabrał pierwszy napotkany ciężki przedmiot i zaczął zbliżać
się w kierunku dźwięku. Energicznym ruchem otworzył je i już
miał wymierzyć cios przeciwnikowi, gdy jednak zorientował się kim
naprawdę jest. Na jego twarzy malowało się ogromne zaskoczenie.
-To...niemożliwe-wyszeptał
tylko.
*********************************************************
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale muszę coś dać na bloga, bo dawno nie dodałam nowej notki. Brak czasu, brak czasu i jeszcze raz brak czasu. Mam nadzieję, że w wakacje to się zmieni i nowe rozdziały będą dodawane częściej.
Jestem bardzo szczęśliwa, że tyle osób skomentowało mój poprzedni rozdział i bardzo Wam wszystkim za to dziękuję :*
Mam jeszcze do Was pytanie. Jak wygląda szablon? Nie jest za mały? Mi osobiście na komputerze dobrze go wyświetla, ale nie wiem jak innym.
Mam jeszcze do Was pytanie. Jak wygląda szablon? Nie jest za mały? Mi osobiście na komputerze dobrze go wyświetla, ale nie wiem jak innym.